Ojciec Pio do Chorych

Bóg się rodzi, moc truchleje,

czyli o pierwszym przykazaniu, chorobach i uzdrowicielach...

Kiedy przy rozmaitych okazjach składamy sobie życzenia zdrowia, często słyszymy jeszcze: "to najważniejsze". Owszem, zdrowie jest ważne, ale czy powinniśmy je traktować jako wartość absolutną?
Jednym z istotnych zagrożeń współczesnego świata są lansowane przezeń łatwe i zwodnicze hasła, stawiające na piedestale wartości drugorzędne. Tak zwane "niekonwencjonalne" metody leczenia (pod przeróżnymi nazwami), bioenergoterapia i różnego typu uzdrowiciele głoszą: "Wylecz się sam!" Równie niepokojąco brzmi orędzie współczesnej, łatwej i niechrześcijańskiej psychologii: "Uwierz w siebie. Zaufaj sobie. Pokochaj siebie". Mówi się też : "Przebacz sobie". W tym odwróconym porządku Bóg może się człowiekowi wydać już niepotrzebny i może zostać zastąpiony przez iluzję samowystarczalności. "Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną" - to pierwsze i zasadnicze przykazanie, które Bóg człowiekowi postawił, może być na wiele sposobów przekraczane.
Praktykujący chrześcijanin nie może uciekać się do praktyk okultystycznych, magii i spirytyzmu, do technik wątpliwego uzdrawiania. Są one formą odrzucenia chrześcijańskiego cierpienia i krzyża Chrystusowego i tym samym - odrzuceniem samego Boga. Zdrowie psycho - fizyczne nie jest wartością nadrzędną. Jest Darem. Możemy o nie się modlić, ale nie mamy prawa szukać uzdrowienia za wszelką cenę - być może za cenę duszy czy zbawienia... "Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów" - pisze św. Paweł (Kor 10,21).

Czasem warto zdać sobie sprawę, że dopuszczając chorobę, Pan Bóg tym samym czegoś ode mnie oczekuje. A zatem - choroba jest znakiem i powinna zawsze iść w parze z osobistą refleksją i pogłębieniem życia duchowego. Człowiek nigdy nie będzie samowystarczalny, ale zawsze będzie potrzebował Boga, Jedynego prawdziwie kochającego, przebaczającego i uzdrawiającego. Jeżeli nie zaufamy Bogu we wszystkich okolicznościach życia, to komu? Do kogo pójdziemy? (por. J 6, 67-68) Otwierając się na nieznane (occultus), na jakąś "energię z kosmosu", ryzykujemy poważnie, że tym, który będzie działał w naszym życiu, nie będzie Duch Święty, ale jakaś inna duchowa istota.
Tylko nieliczni świadomi są zagrożenia, zwłaszcza, że chwytem reklamowym bywa powoływanie śię na zgodność proponowanychych metod z nauką Kościoła, manipulowanie fragmentami Pisma Świętego, jak również deklarowanie przynależności do Kościoła Katolickiego. Warto zastanowić się nad prawdziwością tego typu twierdzeń, by pochopnie nie sięgnąć po praktyki nie mające nic wspólnego z religią katolicką, choć niekiedy ubierające się w jej maskę.
Opublikowano już wiele świadectw osób poszkodowanych i historii nawróceń, choćby o. J. Verlinde'a (J. M. Verlinde: “Bóg wyrwał mnie z ciemności”). Warto skierować spojrzenie duszy ku Stajence betlejemskiej, gdzie jako pierwsi przeżyli swoje nawrócenie trzej magowie - starożytni mędrcy, którzy doświadczywszy swojej niewystarczalności wobec Narodzonego, oddali pokłon prawdziwemu Bogu.

© Maria Chełmińska, grudzień 2001r.